To już ósma część relacji z mojej domowej dżungli! Zapraszam Was do obejrzenia kolejnych zdjęć moich roślin czyli strelicji, filodendronów, scindapsusów, paproci, alokazji, monster, szeflery, begonii… i – jak się domyślacie – mogłabym tak jeszcze długo wymieniać 😉

Co się zmieniło od ostatniej relacji? Przybyło nam w domu parę filodendronów i dwa epipremnum złociste, a z pestek awokado wyrosło parę porządnych roślinek. Begonie miewają się różnie – to bardzo wrażliwe rośliny, a ja chyba w dalszym ciągu je przelewam więc raz świętuję sukces, a raz żegnam się z kolejnymi liśćmi, i tak na zmianę. Zupełnie na odwrót ma się sytuacja z syngonium – tutaj wciąż uczę się podlewać więcej i częściej. W obu przypadkach, zarówno begonii jak i syngonium, staram się już nie polegać jedynie na swojej pamięci i wspomagam się planerem roślinnym, dzięki któremu każde podlewanie mam dokładnie spisane. Planer pomaga i stopniowo wyrabiam sobie korzystne nawyki. Jeśli Wam również zdarza się czasem coś przeoczyć w podlewaniu, podlewać za dużo lub za mało to polecam skorzystać z planera, możecie go kupić tutaj.

Największym roślinnym zaskoczeniem w ostatnim czasie okazał się bardzo szybki wzrost strelicji w salonie. Ona wygląda po prostu obłędnie i jest prawdziwą gwiazdą pomieszczenia! A najbardziej cieszy mnie rosnąca w całym mieszkaniu ilość mięty i geranium. Kocham ich zapach i – choć już nieraz Wam to polecałam to po raz kolejny to powiem – wyposażcie swój dom w geranium i miętę meksykańską, gorąco Was do tego namawiam! Ustawcie którąś z nich (im bardziej obfita tym lepiej) w miejscu, w którym siadacie lub kładziecie się żeby się odprężyć i korzystajcie z jej kojącego zapachu. Wypróbujcie ją również w pracy (szczególnie miętę) i ustawcie na biurku w biurze, a sami zobaczycie jak Was będzie fajnie odświeżać w ciągu dnia.

To tyle ode mnie, niebawem wrócę z kolejną porcją wieści z domowej dżungli 🙂